Recenzja filmu

Niewierna (2021)
Claire Denis
Juliette Binoche
Vincent Lindon

W miłosnym trójkącie

Szkoda, że Denis nie udało się skonstruować historii na miarę potencjału francuskich gwiazd i przekuć schematu miłosnego trójkąta w mniej oczywistą fabułę.
W miłosnym trójkącie
Podczas wspólnej kąpieli w morzu uśmiechy nie schodzą z twarzy Sary i Jeana. Bohaterowie okazują sobie czułość,  delikatnie obejmując się i całując. Wokół nie ma nikogo, kto mógłby zakłócić ich spokój. Widok zniewalająco pięknej zatoki, zalanej słońcem, dopełnia ten sielski obrazek. Szybko przenosimy się jednak do Paryża - rozświetlone, zmysłowe kadry zastępują ujęcia zachmurzonego nieba zwiastującego deszcz. Zamiast otwartej, ciągnącej się po horyzont przestrzeni zostaje wnętrze kilkupokojowego mieszkania pary, w którym czuć dziwny chłód. Mężczyzna i kobieta nadal wydają się w sobie bezgranicznie zakochani, ale idylliczna aura ich wspólnego pobytu na wybrzeżu bezpowrotnie się rozmyła. Tak gwałtowna zmiana nastroju i klucza wizualnego w pierwszych scenach zapowiada rozwój wydarzeń w "Avec amour et acharnement". Claire Denis, autorka filmu, przygląda się bowiem, jak wieloletni związek bohaterów ze stanu największego szczęścia przechodzi w fazę kryzysu podważającego jego fundamenty.

Przyczyną powoli narastających problemów pary jest zjawienie się w jej życiu starego znajomego, François. Sara, która prowadzi w radiu audycję, przypadkowo natyka się na niego przed budynkiem rozgłośni. Mężczyzna nie zauważa protagonistki, lecz samo ujrzenie byłego kochanka wzbudza w niej silne emocje. Niedługo potem okazuje się, że François skontaktował się telefonicznie z Jeanem i zaproponował mu wspólne zarządzanie agencją dla młodych rugbistów. Obaj kiedyś się przyjaźnili, a Jean zawsze marzył o karierze sportowej, więc postanawia wejść w dobrze rokujący biznes. Sytuacja ogromnie się skomplikuje, gdy François dowie się, iż Sara i jego kolega nadal są razem. Nigdy nie wygasłe uczucia w końcu przypomną o sobie, kwestionując wzajemne zaufanie bohaterów.

Denis zaczerpnęła wspomnianą historię z powieści "Un tournant de la vie" Christine Angot i razem z pisarką przerobiła ją na scenariusz. Efektem ich poprzedniej współpracy była bezpretensjonalna i przenikliwa komedia romantyczna "Isabelle i mężczyźni", czyli prawdziwe novum w karierze francuskiej mistrzyni. Niestety, "Avec amour et acharnement"  nie wyróżnia się podobną świeżością, bo w temacie miłosnego trójkąta poprzestaje na dobrze znanych i powtarzanych wielokrotnie prawdach. Wcale nie oznacza to, że artystka poniosła całkowitą porażkę, co najlepiej udowodnia pierwsza część dzieła. Kamera podpatruje w niej Sarę i Jeana podczas codziennych dyskusji, wyłapuje ich namiętne spojrzenia, śmiało zagląda do sypialni. Obserwujemy dojrzałą miłość dwojga ludzi w kilku odsłonach: od radości z budzenia się u boku najdroższej osoby, przez troskę o jej samopoczucie, aż po niesłabnącą, erotyczną fascynację. Punkt zwrotny wyznacza rozmowa pary o rozpoczęciu przez Jeana i François wspólnego biznesu. Atmosfera niespodziewanie zaczyna gęstnieć, a perspektywa powtórnego wejścia mężczyzny w otoczenie bohaterów zaszczepia podskórny niepokój. Autorka stopniowo ujawnia, kim jest zagadkowa postać, co wydarzyło się w przeszłości i dlaczego znajomi przestali się widywać. Nieunikniona konfrontacja Sary z dawnym kochankiem powoli urasta do rangi wydarzenia granicznego: wzbudzającego lęk i wiszącego nad parą jak katowski miecz. Filmowane na dużych zbliżeniach i w ciasnych kadrach twarze Sary i Jeana zdradzają wcześniej nieobecną niepewność i nerwowość. Denis bezbłędnie buduje napięcie zasiewając nam w głowach różne wątpliwości i przypuszczenia, dawkując po trochu informacje oraz tkając narrację z niedopowiedzeń. Dodatkowo reżyserka umiejętnie ogrywa motyw fizycznej nieobecności  François w pierwszej części (poza kilkusekundowym ujęciem), czyniąc zeń niewidzialne, nieuchwytne zagrożenie i potęgując naszą ciekawość.

Kiedy wreszcie Sara i jej były partner spotykają się twarzą w twarz aura tajemniczości znika, rozpoczyna się za to ciąg przewidywalnych i mało ekscytujących rozwiązań fabularnych. Kryzys w relacji bohaterki i Jeana, którego przedsmak dało się wyczuć w ich drobnych sprzeczkach i psychicznym rozchwianiu, wzmaga się odtąd błyskawicznie. Nie trudno dociec, że jego konsekwencje będą długofalowe i nader bolesne. Autorka lwią część uwagi poświęca kobiecie, bo właśnie ona stanie przed najpoważniejszym wyborem: czy dać się jeszcze raz porwać płomiennemu uczuciu względem François, a może zachować wierność Jeanowi od lat pewnie stojącemu u jej boku? Trudność z odpowiedzeniem sobie na te pytania i zagubienie pośród sprzecznych emocji doprowadzą Sarę do sprzeniewierzenia się wartościom, na których opierała swoje dotychczasowe relacje. Reżyserce brakuje jednak pomysłu na pogłębienie moralnych dylematów postaci i rozgrywanie piętrzących się wokół niej konfliktów, czego najlepszym dowodem staje się użycie otwartego zakończenia. Finał niby sugeruje kobiecą emancypację, ale w rzeczywistości bliżej mu do banalnego, dramaturgicznego wytrychu, który ma naprędce wprowadzić jakąś niejednoznaczność i przykryć narracyjną płyciznę drugiej części filmu. Kuleją również wątki poboczne, na czele z relacją Jeana i jego syna z pierwszego małżeństwa. Denis mało sugestywnie odmalowuje zagubienie i osamotnienie chłopaka pozbawionego męskiego autorytetu oraz próby rekonstrukcji nadszarpniętej więzi rodzicielskiej przez protagonistę. Poświęca tak niewiele czasu ekranowego tej istotnej dla Jeana kwestii, że traci ona swój odpowiedni ciężar. Im bliżej końca, tym słabiej wypada też strona formalna. Ograniczenie filmowanej przestrzeni do zaledwie kilku lokacji sprawia, że wciąż oglądamy te same, przezroczyste ujęcia apartamentu pary lub pozbawione wyrazu, miejskie pejzaże. Brakuje w "Avec amour et acharnement" oddechu i inscenizacyjnego polotu, choć wnosząc po obecności masek na twarzach aktorów, pandemiczne restrykcje musiały wpłynąć na ostateczny kształt dzieła.

W tym miejscu porzucam narzekanie, by wspomnieć o znakomitych występach aktorskich, które skutecznie odwracają uwagę od niedociągnięć reżyserskich. Denis idealnie dobrała Juliette Binoche i Vincenta Lindona do ról Sary i Jeana. Od pierwszej sceny wyczuwamy między nimi naturalną chemię i nawet na chwilę nie wątpimy w psychologiczną wiarygodność ich postaci. Kamera bacznie obserwuje twarze doświadczonych aktorów, wyłapując pozornie nieznaczące niuanse, które potrafią powiedzieć o  stanach wewnętrznych bohaterów więcej niż jakiekolwiek słowa. Lindon utrzymuje wysoki poziom z ostatnich lat, tworząc wyciszoną, mało efektowną kreację człowieka złamanego przez życie. W jego interpretacji Jean to osoba oddzielająca się grubą kreską od przeszłości, spragniona stabilnej relacji i bezpieczeństwa, których zawsze jej brakowało. Rola Binoche jest bardziej fizyczna, bo całe ciało Sary to żywy przekaźnik skrajnych emocji generowanych na myśl o ponownym zetknięciu z François. Mimo scenariuszowych mielizn i słabości, dwójka wybitnych artystów wywiązuje się wzorcowo ze swoich zadań i to głównie dla niej warto obejrzeć "Avec amour et acharnement". Szkoda, że Denis nie udało się skonstruować historii na miarę potencjału francuskich gwiazd i przekuć schematu miłosnego trójkąta w mniej oczywistą fabułę. Od reżyserek jej formatu po prostu musimy więcej wymagać.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones